Już na początku spraw, żeby ludzie ci uwierzyli. Przekonaj ich, że poglądy które głosisz, są tak naprawdę ich własnymi… Ty sam zaś jesteś tym, kto jest jedynie ich posłańcem. Ale tylko ty jesteś w stanie sprawić, że idee te zatryumfują! Rób wrażenie, że kochasz ludzi i nie bój się tego, że i oni zaczną za Toba szaleć… Czy właśnie ten przepis zastosował podczas ostatniej kampanii wyborczej Barack Obama?

Na pewno też… Jednak nie tylko to zadecydowało o jego wygranej. Bo ostatnia kampania wyborcza w USA była wyjątkowa pod wieloma względami. Obama zwyciężył, bo potrafił „wygrać” dla siebie więcej owych wyjątków.

I taki właśnie wniosek zdaje się płynąć z wykładu na WSIiZ Iwony Sadeckiej z Konsulatu Generalnego Stanów Zjednoczonych w Krakowie, która była obserwatorką ostatnich wyborów prezydenckich w USA.

Wydaje się też, że wybory wygrał nie sam Obama (chociaż jego osobowości, charyzmy nikt nie może podważać), czy jego sztab… Prezydenturę wywalczyli dla niego również – oddolnie – sami wyborcy.

Bzdura? Bo przecież to oczywiste, że to właśnie od głosu wyborców zależy ostateczny wynik!?

Tym razem nie tak do końca… Takiej oddolnej mobilizacji elektoratu, jaka zjednoczyła się we wspólnym celu – wyboru Obamy na prezydenta właśnie – i przez blisko dwa lata trwania kampanii robiła wszystko, aby ów cel się ziścił, kraj ten nie widział już od dawna….

O ostatecznym sukcesie Obamy zadecydowały głównie trzy elementy:

– Strategia prowadzenia kampanii równocześnie w 50 stanach, wykorzystanie nowych technologii na niebywałą wręcz skalę i… skuteczny fundraising z wykorzystaniem internetu – mówi Iwona Sadecka -Dzięki temu ostatniemu Obama był w stanie zgromadzić na kampanię ogromną kwotę pieniędzy. I nawet tuż przed samymi wyborami stać go było na wykupienie w siedmiu stacjach telewizyjnych półgodzinnego spotu reklamowego.

A musiało to przecież kosztować krocie.

Obama świadomie również skierował swoją kampanię do młodych Amerykanów – sprawił tym, że zaczęli go postrzegać jako jednego z nich. A komuś takiemu wypada pomóc! I to bezinteresownie.

To właśnie tak naprawdę młodzi ludzie – sami z siebie – zorganizowali Obamie kampanię w Internecie, rozkręcili swoistą „gadżeto-obamo-manię” i zasilili w większości armię wolontariuszy pracująca dla jego sztabu. Jak wielkie szaleństwo ogarnęło Amerykanów na punkcie swojego prezydenta elekta i jego rodziny może świadczyć już chociażby taki przykład:

– Sukienka, w której na jednym z wieców wyborczych wystąpiła starsza z córek Baracka Obamy zniknęła ze sklepów w ciągu 24 godz.- mówi Iwona Sadecka.

A sam Barack Obama?

Oczywiście to on był głównym aktorem i jak się okazało, demokraci obsadzając w tej roli kogokolwiek innego popełniliby katastrofalny błąd. Barack Obama uosabia bowiem dla Amerykanów ich mit: od pucybuta do prezydenta.

W tym przypadku dosłownie. Chłopakowi – do tego czarnoskóremu i o dość pokręconych losach – udało się wspiąć na sam szczyt. Obama pokazał więc swym rodakom, że ów mit nadal jest żywy i w Stanach Zjednoczonych wszystko jest możliwe.

– Obama ma charyzmę, uosabia wzór człowieka nowoczesnego, a przy tym jest wspaniałym oratorem i jest niezwykle medialny – zauważa Iwona Sadecka – Potrafi wykorzystywać wszystkie możliwości języka: intonację, pauzy…

Ktoś właśnie taki był w stanie wzbudzić w wyborcach wielkie emocje i sprawił, że to w jego wizje rozwoju Ameryki uwierzyli.

Cóż, po wykładzie Iwony Sadeckiej trudno się nawet dziwić, dlaczego tabuny polskich speców od marketingu politycznego ruszyły w trakcie tamtejszej kampanii wyborczej za ocean, aby odebrać wielką lekcję pt.:” Tak właśnie należy to robić!”

Zapewne wielu z nich jeszcze do dzisiaj ją odrabia…

"Implikacje międzynarodowe wyboru Baracka Obamy na Prezydenta USA" – spotkanie z Panią Iwoną Sadecką zorganizował Instytut Badań nad Cywilizacjami WSIiZ.