Sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży zakończyła prace nad nowelizacją ustawy "Prawo o szkolnictwie wyższym". Noweli ustawowej została w minionym tygodniu przyjęta także przez Sejm. Część zmian zaproponowanych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego dyskryminuje uczelnie niepubliczne. Nie uruchamia niezbędnego mechanizmu konkurencyjności między prywatnymi i państwowymi szkołami wyższymi. Może to prowadzić do monopolu tych ostatnich. Studentom ten pomysł się nie podoba i już zbierają podpisy pod petycją do Prezesa Rady Ministrów.
Nowelizacja ustawy pomija kluczowe kwestie warunkujące wzrost poziomu polskich uczelni. Projekt zawiera także pozytywne zapisy, ale nie brakuje w nim propozycji zmian niekonstytucyjnych i szkodliwych dla szkolnictwa wyższego w Polsce, a szczególnie dla uczelni niepublicznych. Zmierza do znacznego ograniczenia ich rozwoju, poprzez wyeliminowanie resztek konkurencyjności wobec uczelni publicznych. Zgodnie z prawem tj. z art. 70 Konstytucji RP oraz z art. 94 i 95 ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym, państwo ma zapewnić obywatelom powszechny i równy dostęp do kształcenia, a rząd jest zobowiązany do dofinansowania kształcenia również w uczelniach niepublicznych. Projekt nowelizacji tego nie gwarantuje.
Jeśli zapis zostanie zaakceptowany, uczelnie niepubliczne nadal nie dostaną od ministerstwa dotacji do studiów stacjonarnych, mimo, że dotychczasowa ustawa już 5 lat temu zobowiązała Ministra do wydania stosownego rozporządzenia. W ten sposób państwo łamie prawo.
– Dotacja na studia stacjonarne w uczelniach publicznych wzrosła w latach 2000-2009 z 3 mld zł do 7,4 mld zł, czyli o 147% przy wzroście liczby studentów o 48% i spadku liczby maturzystów o 1 %. W latach 2006-2009 dotacja na studia stacjonarne przeliczona na jednego maturzystę wzrosła o 56 %, a nowela ustawowa przewiduje do 2014 roku wzrost o kolejne 42 %. Dotacja przeliczona na maturzystę od 2006 do 2014 wrośnie z 15 tys. zł do 38 tys. zł (!!!).– podaje dane prof. nadzw. dr hab. Tadeusz Pomianek, rektor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie.
Dla zdecydowanej większości uczelni publicznych przychody dydaktyczne stanowią ponad 90 % wszystkich przychodów. W przypadku uniwersytetów przychód poza dotacją i przychodami dydaktycznymi wynosi średnio tylko 4 %. Jeśli dodać, że dotacja na studia stacjonarne jest wprost proporcjonalna do liczby studentów, a uczelnie niepubliczne są jej pozbawione, to obecny system finansowania stanowi skuteczny przepis na coraz gorzej wykształconego absolwenta. Jest zachętą do bylejakości i marnotrawienia środków publicznych. Liczba studentów (a nie poziom studiów) jest gwarancją egzystencji i to dla szkół z obu sektorów.
– Taki sposób finansowania kształcenia jest wyniszczający dla uczelni publicznych, bowiem, jak wynika z powyższych danych, angażują one wszelkie możliwe zasoby na rzecz wzrostu liczby studentów, zamiast zwiększać aktywność w zakresie badań naukowych i współpracy z gospodarką – podkreśla rektor WSIiZ.
Z kolei w sektorze uczelni niepublicznych brak jakiejkolwiek dotacji powoduje, że lepiej mają się ci, którzy oferują łatwy dyplom i niedopuszczalnie obniżają koszty dydaktyki, nie bacząc na jakość kształcenia.
Taki system finansowania jest też bardzo krzywdzący dla studentów. – Obecnie w naszej uczelni kształci się ok. 9 tys. studentów łącznie ze studiami podyplomowymi, blisko połowa z nich to młodzież z biednych środowisk wiejskich ( to na ogół kilka razy więcej niż w uczelniach publicznych). Choć są gorzej sytuowani, za naukę muszą płacić podwójnie (tj. opłata czesnego oraz poprzez płacone podatki, które finansują również czesne studentów uczelni publicznych, często zamożniejszych) – mówi prof. Pomianek.
Rektorzy uczelni niepublicznych oczekują respektowania prawa, aby ich studenci nie byli traktowani jak studenci drugiej kategorii. Aby mieli takie same prawa w zdobywaniu wiedzy, jak studenci uczelni publicznych, a ich uczelnie miały prawo dalszego rozwoju podług udowodnionych kompetencji.
Rektorzy uczelni niepublicznych obalają tezę ministerstwa, iż dofinansowanie studiów stacjonarnych w sektorze prywatnym pochłonie miliardy. – Szczegółowe analizy dowodzą, że koszty kształcenia w uczelniach publicznych są blisko 70% wyższe, niż w uczelniach niepublicznych. W pierwszym roku będzie to koszt od 120 do 160 mln zł, potem wzrośnie maksymalnie do 400-500 mln zł rocznie– wyjaśnia prof. Pomianek.
To nie duży wydatek, jeśli weźmie się pod uwagę np. fakt, że państwo marnuje dużą część z 800 mln zł, jakie przeznacza na dotację szkół policealnych, kształcących także w trybie niestacjonarnym. Jeśli dostosuje się dotację do spadającej z roku na rok liczby maturzystów, oszczędności będą większe.
Dotacja budżetowa do uczelni niepublicznych jest potrzebna państwu, bo tylko dzięki niej pojawi się konkurencja, a w ślad za nią efektywność i jakość. Normalne funkcjonowanie i rozwój, również naukowy, szkół niepublicznych, jest niemożliwe bez studiów stacjonarnych.
– Tylko tam, gdzie jest rzetelna konkurencja, ma miejsce jakość i efektywność. Tymczasem edukacja i nauka, obszary kluczowe dla pomyślności Polski są izolowane od mechanizmu konkurencji. Istnienie dobrych uczelni niepublicznych wywarło korzystny wpływ na stan uczelni publicznych – twierdzi prof. Tadeusz Pomianek.
Utrzymanie monopolu dla uczelni publicznych w dostępie do środków budżetu państwa przeznaczonych na dydaktykę jest decyzją polityczną, a nie merytoryczną i finansową – twierdzą rektorzy uczelni niepublicznych.