Ze społeczeństwem jest trochę tak, jak w starym porzekadle: „jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”. Jeśli się tego nie zrobi, na drugi dzień nie rzadko i kości bolą. Do tego, jak człowiek popatrzy jeszcze na cały ten barłóg, to… nawet nie chce mu się chcieć!

I jeśli przełożyć to na miliony ludzi, to łatwo się domyślić, jaki jest tego skutek: młodzi bzikują, starsi zdają się ciągnąć swój wózek już tylko siłą rozpędu, a ci najbardziej wiekowi – chociaż bronią się, jak tylko mogą – i tak w końcu dochodzą do wniosku, że bezpowrotnie zostali odstawieni na boczny tor.

Czy można wychować sobie społeczeństwo?

Tak wydaje się być teraz właśnie w Polsce! A wcale nie musi… Pokazali to Skandynawowie. Poziom, do którego – jeśli chodzi o jakość i zadowolenie z życia – już dotarli Finowie, Szwedzi, czy Duńczycy, dla innych społeczeństw jest na razie raczej nieosiągalny.
Tak rozpędzili swoją „lokomotywę społecznych przemian”, że nikogo tam już nie dziwi choćby to, iż np. w Szwecji aż 35 proc. obywateli studiuje (!) przez całe życie – to trzy razy więcej niż średnia w całej UE.

Na skandynawską modłę

Nie ma wątpliwości, że chcąc w Polsce dogonić najbardziej rozwinięte kraje, musimy podążyć podobną ścieżką. Jeśli tego nie zrobimy, wyliczanki w rodzaju: „jaki dystans w latach – biorąc pod uwagę jakość życia – dzieli Polaków od innych narodów?”, w ogóle nie będą miały sensu. Potwierdza to zresztą rządowy raport: ”Kapitał intelektualny Polski.”
Najpierw trzeba jednak zmienić mentalność całego społeczeństwa – wpoić młodym nowe wzorce zachowań, starszym zaś uświadomić, jak wiele jeszcze mogą w życiu przeżyć i jak bardzo mogą być przydatni dla swoich społeczności.
Innymi słowy – tak jak zrobili to Skandynawowie – taką mrówczą pracę u podstaw, trzeba zacząć od edukacji. I to rozumianej tak szeroko, jak tylko się da.
Równolegle trzeba też szkolić ludzi, którzy będą w stanie podołać tak wielkiemu wysiłkowi.

Północne wiatry hulają po Sucharskiego

Ta właśnie idea przyświecała władzom rzeszowskiej WSIiZ, która w swoją najnowszą ofertę wpisała kolejną ścieżkę kształcenia – pedagogikę socjologiczną.
– To oferta skierowana do ludzi, którzy myślą o przyszłości i chcą mieć wpływ na kształt świata, w którym sami żyją i w którym żyć będą ich dzieci – tłumaczy prof. Jerzy Chłopecki, prorektor WSIiZ i m.in. socjolog wychowania.
Brzmi może górnolotnie, ale… uczelnia – wyprzedzając bieg wypadków – już teraz chce dorzucić swoją cegiełkę do zmian, które i tak wkrótce będą czekać nas wszystkich.
W programie studiów przewidziano m.in. psychologię społeczną, socjologię wychowania, rodziny i młodzieży, pedagogikę przedszkolną i dorosłych. Studenci przejdą również intensywny trening interpersonalny. Nie sposób zmieniać zachowania innych, nie zmieniając wcześniej swojej własnej mentalności.

Praca będzie wszędzie!

Co dadzą studia w wymiarze praktycznym? Według dr Macieja Ulity, rzecznika uczelni:
– Absolwenci nauczą się prognozowania i analizy trendów demograficznych, kierowania rozwojem dzieci i młodzieży, doradztwa zawodowego i wreszcie – opieki nad osobami w podeszłym wieku.
Na ludzi, którzy to potrafią, już teraz czekają instytucje rządowe, „think tanki” pracujące na zlecenie największych instytucji – w państwie i na świecie. Otwarte są dla nich także drzwi centrów badawczych, agencji reklamowych i największych handlowych graczy na rynku.
– Za kilka lat, takich specjalistów będzie potrzeba w Polsce jeszcze więcej – dodaje rzecznik WSIiZ – Chcemy być jednymi z pierwszych, którzy pomogą w ich przygotowaniu…