Powiedz mi co studiujesz, a powiem ci, jak dbasz o swoje zdrowie? Cóż, może i mało oryginalny początek, ale uwierzcie nam… coś jest na rzeczy!

Właściwie z czystej ciekawości, sprawdzono to w rzeszowskiej Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania. A pretekst – oprócz owej ciekawości – był całkiem niezły. Uczelnia przygotowywała się do organizacji dużej międzynarodowej konferencji poświęconej zdrowiu publicznemu i medycynie społecznej.

Pilotażowymi badaniami objęto studentów dwóch kierunków: zdrowia publicznego i informatyki. Używając odpowiednich narzędzi badający sprawdzali m.in. prawidłowe nawyki żywieniowe (w tym spożywanie zdrowej żywności), zachowania profilaktyczne (przestrzeganie zaleceń zdrowotnych, pozyskiwanie informacji na temat zdrowia i choroby), pozytywne nastawienie psychiczne (tu w szczególności unikanie zbyt silnych emocji, stresów i napięć) i wreszcie praktyki zdrowotne (dotyczące snu, rekreacji, aktywności fizycznej).

A wyniki… badający byli nieco zaskoczeni, bo okazało się, że studenci, którzy wybrali kierunek quasi medyczny, bynajmniej – jeśli chodzi o zachowania prozdrowotne – wcale nie są znów aż takim wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o zdrowy tryb życia.

Owszem, ich świadomość – jeśli chodzi o konieczność dbania o zdrowie – jest dużo wyższa niż studentów informatyki (a i zapewne innych, ścisłych kierunków).

Kiedy jednak przychodzi do praktycznych zachowań prozdrowotnych, różnice zaczynają się nieco zacierać. Studenci zdrowia publicznego bynajmniej nie garną się np. szeroką ławą do uprawiania sportu. Spośród jego dyscyplin zdają się wybierać – podobnie, jak cała reszta studenckiej braci – typowe dla tej grupy „rozrywki”, które ze zdrowiem nie mają czasem zbyt wiele wspólnego (chociaż studenci twierdzą oczywiście inaczej: „bo to i wątroba się oczyszcza, serce lepiej pracuje…”)

Mimo wszystko studenci zdrowia publicznego odstają „in plus” od swoich kolegów i koleżanek z informatyki, biorąc pod uwagę dbałość o swoje zdrowie. Wygląda zresztą na to, że studentom tego drugiego kierunku, czasem aż za bardzo bywa „wszystko jedno” – a liczy się dla nich głównie monitor ich komputera i tajemnice „0-1 kodu”.

Oczywiście, wśród nich również sporo jest takich osób, które mają świadomość, że bez dobrej kondycji fizycznej, całe to ich ślęczenie przed komputerem bywa po prostu nieproduktywne. Ba, co więcej, wprost prowadzi do kłopotów ze wzrokiem i łupania w krzyżu – i to w wieku grubo przed trzydziestką.

Niemniej jednak wśród informatyków takich studentów jest dużo mniej niż na zdrowiu publicznym.

No dobrze, przestajemy się już czepiać… A to z dwóch powodów.

Po pierwsze – wyniki tego pilotażowego badania były w niektórych obszarach na tyle intrygujące, że bardzo możliwe, iż zostanie ono powtórzone… I to na dużo większą skalę.

I wreszcie drugi powód… kiedy badający sprawdzili, jak do kierunku studiów i zachowań prozdrowotnych ma się płeć studentów, wiele wcześniejszych spostrzeżeń… hmmm… chyba nieco się skomplikowało.

Potwierdziło się też raz jeszcze, dlaczego to właśnie mamy są dla dzieci lepszymi nauczycielami zasad higieny niż ojcowie…